Planeta X

Planeta X

Planeta X, Nibiru. Tak ją nazywają. Dziewiąta planeta w Układzie Słonecznym ma znajdować się gdzieś na jego obrzeżach i raz na jakiś czas pojawiać się w okolicach Ziemi. Tylko czy tak jest w rzeczywistości? Czy ta planeta opisywana już przez starożytnych rzeczywiście istnieje? Wydaje się, że przy dzisiejszej technice jej istnienie powinno już zostać potwierdzone...
Planeta X ma znajdować się dalej od Słońca niż Neptun. naukowcy coraz częściej mówią, że ta planeta może faktycznie istnieć. Nawet NASA zaczynała coś na te temat napomykać, ale zacznijmy od początku.
Starożytni babilończycy opisywali Nibiru w swoim tekstach poświęcając tą planetę jednemu ze swoich bóstw. Dzisiejsi naukowcy na podstawie tych tekstów wyliczyli, że Babilończykom mogło chodzić albo o Jowisz albo o Gwiazdę Polarną, ale legenda Nibiru zdążyła zacząć żyć już własnym życiem.
Starożytni wierzyli, że Nibiru porusza się pod wydłużonej osi i w pobliżu Ziemi ma pojawiać się raz na setki tysięcy lat, a kiedy to już się stanie na Ziemi ma nastąpić coś w rodzaju końca świata. Bieguny się odwrócą. odchyli się obrót Ziemi, będą mieć miejsca trzęsienia ziemi i ogromne fale tsunami. Potem Planeta X ma opuścić Układ Słoneczny i znów rozpoczynać swoją długą podróż. To miała być tylko legenda, ale w każdej legendzie jest ziarenko prawdy.
W 1781 roku William Herschel odkrył nieznaną wówczas planetę, czyli Uran. Wiele lat później niejaki Alexis Bouvard dowiódł, że ruch Urana jest zaburzany przez oddziaływanie innej planety.
Inni naukowcy wyznaczyli nawet, gdzie owa planeta ma się znajdowac
Wkrótce okazało się, że ruch Neptuna również jest zaburzona. W świecie naukowi zapanowało prawdziwe podniecenie. Oczywiście szybko ono opadło i naukowców, którzy usilnie poszukiwali planety X szaklowano. Dziś wiemy już, że masa Neptuna została przeszacowana o 0,5 % i stąd do zaburzenie.
Tymczasem parę lat temu NASA potwierdziła istnieje dziewiątej planety. Naukowcy twierdzą, że jest to tak duże ciało, iż cały Układ Słoneczny porusza się właśnie z tego powodu w dalekiej przyszłości może go zniszczyć. Również naukowcy z CALTECH uważają, że istnieje ta tajemnicza planeta.
Jednak wciąż jeszcze jej niezaobserwowano.  Naukowcy twierdzą, że jest to tylko kwestia czasu.
Sumeryjczycy wierzyli, że setki tysięcy lat temu życie na Nibiru zaczęło się pogarszać. Potrzebowali oni jonów złota by wprowadzić je do atmosfery. Przybyli, więc na Ziemię, która miała zapasy owego kruszcu. Miały zacząć się ożywione kontakty między mieszkańcami Ziemi, a Nibiru. Pierwszym władcą który przybył na Ziemię był Allau, a przedstawicieli Nibiri nazywano Annunaki, którzy mieli również przekazać swoją wiedzę ziemianom. To oczywiście tylko mit.
Wydaje się jednak że Planeta X rzeczywiście istnieje choć według naukowców nie nadaje się ona do zamieszkania. W przyszłości może jednak zniszczyć nie tylko Ziemię, ale i cały Układ Słoneczny.
Złoto Wrocławia

Złoto Wrocławia

Jest rok 1944. II wojna światowa powoli chyli się ku końcowi. Hitlerowcy zaczynają zdawać sobie sprawę z przegranej i zaczynają panikować. Chcą ukryć jak najwięcej zrabowanych kosztowności. Część z tych skarbów ma wspomóc nadszarpniętą armię Hitlera.  Złoto Wrocławia, 7 ton depozytów bankowych i cywilnych trzeba ukryć. Ostatni namacalny ślad po złocie Wrocławia urywa się pod budynkiem przy Podwalu, gdzie dziś urzęduje policja. To własnie tu samochody wypełnione skrzyniami widziało wiele świadków. Gdzie jest Złoto Wrocławia?
Odpowiedź znał Herbert Klose bo to właśnie on utrwalił tą legendę w historii. Klose był niemieckim oficerem. Twierdził, że osobiście brał udział w ewakuacji Złota Wrocławia. Nie jest pewien czy to koniec 1944 roku czy początek 1945, ale jego pamięć zachowała inne ważne szczegóły. Konwój wywiózł z Wrocławia 23 skrzynie i udał się w kierunku Jeleniej Góry  Klose był jednym z czterech oficerów wtajemniczonych w całe to wydarzenie. Klose opuścił samochód, którym jechał 10 km od Złotoryi w miejscowości Nowy Kościół i to tu urywa się ostatecznie ślad po Złocie Wrocławia.
Klose po wojnie wyjechał na Zachód, ale wrócił do Polski dzięki sfałszowanym papierom. Podjął pracę w Sędziszowej jako weterynarz. Sędziszowa to miejscowość położona u sto góry Wielisławka. To zaledwie parę kilometrów od Nowego Kościoła. Żył sobie spokojnie w rzeczywistości będąc członkiem Werwolfu, organizacji, która miala chronić nazistowskie skarby. Klose nigdy nie zdradził gdzie ukryto Złoto Wrocławia choć bez wątpienia doskonale o tym wiedział. O swojej rodzili w ukryciu skarbu opowiedział w wywiadzie dla TVP oczywiście pomijając lokalizacje skarbu.
Lokalizacji ukrycia Złota Wrocławia jest kilka. Jedną z nich jest góra Wielisławka czyli góra u podnóża, której mieszkał Klose. Czyżby strzegł tajemnicy? Mowa również o Ślęży, Śnieżce i Twierdzy Kłodzko klasztorze w Lubiążu. To Klose wskazał te lokalizacje, jako możliwe miejsca ukrycia Złota Wrocławia.
Możliwe jest również, że Złoto Wrocławia zostało całkowicie wywiezione z Dolnego Śląska.. Pamiętajmy, że Sowieci wkroczyli tutaj dopiero w maju 1945 roku.  Do tego czasu Naziści mieli czas by Złoto Wrocławia wywieźć w nieznane. Moim zdaniem jednak tak się nie stało. Klose mówił o 23 metalowych i drewnianych skrzyniach. Taki transport jest niezwykle ciężki i na pewno nie pozostałby niezauważony. Kiedy wyjeżdżał z Wrocławia była zima, sypał śnieg. Klose mówił nawet o śnieżycy, więc to dobrze maskowało konwój choć z całą pewnością utrudniało przejazd. Klose wspominał o kilku lokalizacjach. Wydaje mi się, że nie wspomniał tej prawdziwej i z całą pewnością nie osiedlił się w przypadkowym miejscu.
W 2015 roku chyba każdy Polak słyszał o Złotym Pociągu. Od razu dały się słyszeć głosy, że to własnie Złoto Wrocławia.
Jak wiemy to była tania sensacja. Gdzie jest więc 7 ton Złota Wrocławia? Klose w 1953 roku został zatrzymany przez bezpieke. Jako były gestapowiec z całą pewnością miał stanąć przed sądem, ale tak się nie stało. W latach 70 zostanie czymś w rodzaju świadka koronnego w sprawie Złota Wrocławia. Będzie bacznie obserwowany przez bezpiekę. Nigdy nie zdradził lokalizacji Złota Wrocławia, ale ono gdzieś na pewno jest i czeka...
Śmierć Marylin Monroe

Śmierć Marylin Monroe

Jej twarz znają chyba wszyscy. Na pewno większość z nas słyszało jej słynne "Happy Birthday" śpiewna prezydentowi Kennedy, który byl zresztą jej kochankiem. Od jej śmierci minęło już ponad pół wieku, ale to wciąż budzi kontrowersje. Czy rzeczywiście było to samobójstwo? A może ktoś pomógł Marylin zejść z tego świata?
Marylin Monroe w rzeczywistości nazywała się Norma Jean Baker i przyszła na świat 1 czerwca 1926 roku w Los Angeles. Zagrała w takich filmach, jak "Słomiany wdowiec",  "Jak poślubić milionera", "Mężczyźni wolą blondynki" czy "Pół żartem, pół serio". W tamtych czasach była uważana za symbol seksu, kobiecy ideał piękna, który zwrócił uwagę samego prezydenta Johna Kennedy. Połączył ich romans. Dla prezydenta Marylin była kolejną zabawką. Nie zamierzał rozwodzić się z Jackie. W końcu byli idealną, pierwszą parą Ameryki. Jednak Marylin myślała o tym inaczej. Widziała w Johnie przyszłego męża. Na pomoc rzucił się Robert, brak Johna i prokurator generalny. Tę dwójkę również połączył romans. Ponoć Robert zakochał się w Marylin, a sama aktorka zaczęła rozważać pomysł konferencji prasowej, na której miała ujawnić swoje związki z braćmi Kennedy. I własnie wtedy przyszedł... koniec.
Jest 5 sierpnia 1962 roku. Gospodyni Marylin, Murray o godzinie 3 w nocy zauważa, że w sypialni aktorki nadal pali się światło, a sama Marylin nie odpowiada. Wzywa  więc osobistego psychiatrę Monroe dr Greensona, który odkrywa, że Marylin nie żyje. Pogotowie potwierdza zgon aktorki.
Świat oszalał. Ulubiony symbol Ameryki nie żyje. Media bardzo szybko ogłosiły, że było to samobójstwo.  Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci aktorki było przedawkowanie leków nasennych barbituranów. Natychmiast zaczęły mnożyć się teorie spiskowe dotyczące jej śmierci.  Część biografów twierdzi, że Monroe w chwili śmierci była w ciąży z którymś z braci kennedy.
Jedna z teorii głosi, że Marylin została zamordowana na zlecenie Joe Kennedy, ojca prezydenta. Według seniora rodu Marylin zagrażała dynastii i pozycji jego synów. Stała się zbyt natrętna.
Anthony Summer, autor książki Bogini uważa, że Robert Kennedy był w noc śmierci aktorki w jej domu. Ponoć kiedy Robert przybył do domu aktorka jeszcze żyła, ale zmarła w karetce pogotowia, w trakcie podróży do szpitala. To wydaje się być mało prawdopodobne. Mimo pozycji Roberta, trudno byłoby ukryć, że Marylin nie zmarła w domu, jak się uważa, tylko w karetce pogotowia.
Warto widzieć, że dom Marylin był na podsłuchu, który założyło FBI na zlecenie ówczesnego jej szefa J Edgara Hoovera,  I ten podsłuch działał w chwili śmierci aktorki. Jeśli tak to te nagrania odpowiedziałby na wiele pytań. Summers twierdzi, że rozmawiał z osobą, która słyszała nagrania. Persona owa twierdzi, że słychać kłótnie Marlin i Roberta, a także odgłosy walki. W każdym bądź razie, gdy Robert opuszczał do Marlin, ta już nie żyła. Czy tak mogło być w rzeczywistości? Czy Robert Kennedy mógł być w domu aktorki w chwili jej śmierci? Ponoć znalazł się świadek, a konkretniej policjant, który zatrzymał samochód do kontroli kilka chwil po śmierci Marylin. Rozpoznał w pasażerze samego Roberta. Sam Peter Lawford, szwagier Roberta, który miał być z nim w domu Marylin, twierdzi, ze Monroe wzięła wielką ostatnią lewatywę.  Badaczy od lat niepokoi brak leków w żołądku Marlin. Teoria lewatywy może, więc mieć logiczne wyjaśnienie. Ale w takich wypadku to nie byłoby samobójstwo, ale morderstwo. Niektórzy wskazują na to, że to dr Greenson miał zabić Marylin. Miał wstrzyknąć truciznę prosto w serce aktorki. Ponoć  i z nim Marlin miała romans.
Śmierć Marylin wciąż pozostaje zagadką i zapewne pozostanie nią już na zawsze. Może to mafia ją zabiła? A może FBI? A może faktycznie było to tylko samobójstwo...
Tajemnice Templariuszy

Tajemnice Templariuszy

Jest 18 marca 1314. W Paryżu ma się właśnie dokonać żywot ostatniego mistrza zakony templariuszy. Jacques de Molay ma spłonąć na stosie. Legenda głosi, że na chwilę przed śmiercią de Molay rzuca klątwę na papieża Klemensa V i króla Francji Filipa IV Pięknego. Rok później obydwaj nie żyją.
Jednak legenda Templariuszy trwa do dziś i jak nic innego rozpala do czerwoności fanów przeróżnego rodzaju teorii spiskowych.
A wszystko zaczęło się w roku 1118. To wlasnie wtedy Hugo de Paynes wraz z towarzyszami założył Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona. 8 rycerzy postanowiło chronić wierny pielgrzymujących do Ziemi Świętej. W jaki sposób ośmiu rycerzy miało tego dokonać pozostaje zagadką.
Prawdą jest jednak to, że Zakon bardzo szybko rósł w siły. Podlegali tylko papieżowi, a o ich bogactwach narastały coraz większe legendy. I to własnie bogactwo doprowadziło do ich upadku.
Król Francji, Filip IV Piękny, miał u templariuszy dług i nie miał najmniejszej ochoty go oddawać. Doprowadził więc do masowych aresztowań rycerzy zakonu w całej Europie. Oficjalnie zakon przestał istnieć, ale legenda trwała. Poniżej przedstawiam najbardziej palące legendy, teorie spiskowe i tajemnice.
1. Tajemnica powstania.
Jak już pisałam, zakon powstał po to, by chronić pielgrzymów. Oczywiście jest to nie lada wyczyn dla ośmiorga ludzi bo rzesze osób, które wędrowały do Ziemi Świętej, były ogromne. Jak 8 osób miało ich chronić? Autorzy książki "Święty Graal, święta Krew" przedstawaili teorie, jakby zakon powstał z zupełnie innego powodu. Na tej stronie opisywałam już dzieje Zakonu Syjonu. To właśnie on miał utworzyć zakon templariuszy, jako coś w rodzaju swojego zbrojnego ramienia, który miał bardziej przyciągać oczy wszystkich, niż tajemniczy Zakon Syjonu. Zakon ów miał chronić potomków Jezusa i Magdaleny, a templariusze mieli im w tym pomóc. I to miała być rzeczywista przyczyna ich upadku.
2. Oskarżenia
Templariuszy oskarżano o homoseksualizm, wyrzeczenie się Chrystusa, oddawanie czci jakieś głowie, zniewaga sakramentów i tak dalej. Nie ulega wątpliwości, że zarzuty te były wyssane z palca. jednak czym była ta głowa, które rycerze mieli oddawać cześć? Nazywa ją Baphometem i jak twierdzili templariusze podczas przesłuchań był to wizerunek Jana Chrzciciela lub Jezusa. Niektórzy ze współczesnym nam naukowców i badaczy, uważają, że owa głowa to w rzeczywistości Całun Turyński, który większość z Was zapewne dobrze zna.
3. Kaplica Rosslyn
Kaplica ta w Szkocji i jest ponoć pełna ukrytych symobli. Mieszają się tam templariusze, masoni, iluminaci i wszystko inne też. Samo wnętrze wypełnia pełno rzeźb i zdobień związanych z symboliką templariuszy. Jak głosi legenda to właśnie w tej kaplici templariusze, a raczej ich pozostałości ukryły część skarbów templariuszy.
4. Skarb
Prawdą jest, że Filip IV do spółki z papieżem Klemense V rzucili się na zakon, by dobrać się do bogactw zakonu i prawdą jest, że bardzo mała część dostała się w ich ręce.
Gdzie jest reszta? Nie wszystkich rycerzu udało się aresztować. Spora ich część odnalazła ratunek w Wielkiej Brytanii, gdzie ponoć ukryto część skarbów. Niektórzy uważają, że część złota jest ukryte w podziemiach Jerozolimy. Gdzie dokładnie, oczywiście nie wiadomo.
Niektórzy uważają, że największym skarbem templariuszy była wiedza, którą posiadali. Byli przecież w posiadaniu całunu turyńskiego. Mieli mieć również zwoje, które opowiadały o prawdziwym życiu Jezuza i jego brata Jakuba. A może byli w posiadaniu Świętego Graala? Prawdy nie poznamy pewnie nigdy.
Tuz przed śmiercią w tajnym dokumencie Klemens V uniewinnił rycerzy zakonu templariuszy. Prawdopodobnie nigdy nie chciał uderzać w zakon, ale był przyciśnięty do muru przez króla Francji. Czy zakon istnieje do dziś? są dowody, że jeszcze w XVII wieku istnial w Szkocji,a przynajmniej bytowały tam jego pozostałości.... Legenda trwa nadal.
Człowiek Ćma

Człowiek Ćma

Jest rok 1961. Pewna kobieta jechała własnie drogą nr 2 w pobliżu rzeki Ohio w Stanach Zjednoczonych, kiedy zobaczyła że na ulicę wszedł człowiek, a tak przynajmniej na pierwszy rzut oka się jej wydało bo jak się miało okazać, istota ta nagle rozłożyła skrzydła i najzwyczajniej w świecie odleciała.
Jest to pierwsza znana tam relacja o istocie znanej jako Mothman, czyli Człowiek Ćma. od tego właśnie wszystko się zaczęło. 
Jednak najwięcej zdarzeń z udziałem Mothmana odnotowano w mieście Point Pleasent, gdzie wkrótce miało dojść do katastrofy.
O tym jednak za chwilę.
12 października 1966 roku pięciu grzybiarzy widziało istotę ze skrzydłami, która siedziala na pobliskim drzewie, a po chwili odleciała. Jest to pierwsza relacja o Człowieku Ćmie, która pojawiła się w prasie. Był to początek fali histerii, która przez wiele osób zajmujących się sprawą Człowieka Ćmy, uważana jest za masową hipnozę.
15 listopada 1966 około godziny 23 Newell Partridge, mieszkaniec Salem, miasta oddalonego od Point Pleasent o 145 kilometrów, oglądał telewizje, kiedy odbiornik nagle zgasl, a następnie zaczął wyświetlać dziwny wzór w kształcie rybich ości wydając przy tym dziwny buczący dźwięk. Nic dziwnego, że Newell się zaniepokoił, zwłaszcza że jego pies, który wówczas przebywał na zewnątrz, zaczął groźnie ujadać. Newell wyszedł z domu i koło stodoły zobaczył dwa czerwone punkt, które lśniły w ciemności. Wyglądały, jak oczy. Newell poczuł paraliżujący strach. Jego pies pobiegł w stronę owych "oczu" i już nie wrócił. Newell całą noc spędził w łóżku z bronią w ręku. Następnego dnia udał się do stodoły i odkrył ślady swojego psa, który najwyraźniej okrążył stodołę, a potem zniknął by już nigdy nie wrócić.
Tej samej nocy pewna para podczas jazdy samochodem zobaczyła dziwną sylwetkę w okolicach opuszczonej fabryki trotylu. Oni również widzieli parę czerwonych oczu, Oni również odczuwali paraliżujący strach i szybko odjechali, ale ową istotę widzieli również podczas dalszej podróży. Tym razem ów twór rozłożył skrzydła i odleciał.
W prasie pojawiały się kolejne relacje z udziałem Mothmana. Pewna kobieta twierdziła, że ten stwór leciał obok jej samochodu mimo że kobieta jechała coraz szybciej i szybciej.
Niejaka Ruth Foster widziała Człowieka Ćmę na swoich twarniku, jednak stworzenie zniknęło gdy kobieta zawołała swojego szwagra.
Kilka osób po spotkaniu z Mothmanem zaczęło cierpieć na zapalenie spojówek i bezsenność. Zjawiska nasilały się by w roku 1967 zmniejszyć intensywność. Najgorsze mialo jednak nadejść.
15 grudnia 14967 roku zawalił się most Silver Bridge. Zginęło 46 osób, a 2 osoby nigdy nie zostały odnalezione. Co znamienne, wiele osób twierdzi, że tuż przed katastrofą na moście widzieli Człowieka Ćmę. Zachowało się nawet zdjęcie owej istot na tym moście. Powstały, więc teorie, że Człowiek Ćma albo jest odpowiedzialny za tą katastrofę, albo jest zwiastunem nieszczęścia.
Fakt jest jednak taki, że po tej katastrofie spotkania z Człowiekiem Ćmą ustały, choć nie do końca.
Pojawiał się w latach 90. w Rosji, a w 2016 roku pojawił się znów s USA, w stanie Virginia Zachodnia.
Kim lub czym był lub jest Człowiek Ćma. Jakąs mutacją genetyczną? Hipnozą? Nieodkrytym wciąż gatunkiem zwierzęcia?
Tego już chyba nigdy się nie dowiemy. Tak jak tego co w 1966 roku nawiedzało spokojne Point Pleasent.
Przeczucia, które się spelniły

Przeczucia, które się spelniły

1. TITANIC

Chyba wszyscy znamy historię "niezatapialnego" Titanica, który zatonął w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912. Niemal natychmiast po katastrofie pojawiły się osoby, które twierdziły, ze przeczuwały katastrofę. Oczywiście większość tych historii można między bajki włożyć, ale nie zawsze. 14 lat przed zatonięciem Titanica niejaki Morgan Roberts wydał książkę "Futility", w której opisywał tragiczne losy okrętu Titan. Titan ma 800 stóp długości, podczas gdy Titanic 882. Titan również wypłynął z Southampton i przewoził 3000 osób. Titan również zderzył się z górą lodową, tak jak Titanic w nocy z tą samą predkością. W książce Titan jest opisany, jako okręt uważany powszechnie za niezatapialny. Jeśli to uznacie za zwykły zbieg okoliczności, to jak wyjaśnicie losy dziennikarza Williama Steada? Mężczyzna przed katastrofą odwiedził dwóch różnych jasnowidzów. Obydwaj odradzali mu podróż Titaniciem, gdyż zgodnie twierdzili, że Titanic zatonie, a sam dziennikarz będzie jedną z ofiar. I tak się stało. Tymczasem J. Connon Middleton, który miał rezerwacje na Titanicu, w ogóle nie wsiadł na pokład. Twierdził, że przez kilka nocy przez rejsem miał sen, w którym Titanic tonął. Colin MacDonald odrzucił propozycę objęcia funkcji drugiego inżyniera na Titanicu, bowiem czuł, że wydarzy się katastrofa. Jego miejsce zajął John Henry Jesketh, który przyjął miejsce zginął w katastrofie. Takich przypadków jest naprawdę wiele.

2. ZAMACH NA WORLD TRADE CENTER
Pewien makler Barret Naylor miał bardzo silne przeczucie, że coś wydarzy się w World Trade Center, gdzie pracował. Wyszedł, więc z pracy i wrócił do domu. Był 11 wrześnie 2001 roku. Co ciekawe, osiem lat wcześniej Naylot miał podobne przeczucie w dniu zamachu z 1993 roku.

3. LAWINA BŁOTNA W ABERFAN
21 października 1966 roku w niewielkim angielskim miasteczku, Aberfan, miała miejsce ogromna tragedia. Na miasto z pobliskiego zbocza, na którym składano odpady z kopalni węgla, zsunęła się lawina błotna, która pokryła szkołę podstawową. Zginęło 144 osoby. Głównie dzieci. Wkrótce okazało się, że katastrofę przeczuwało kilka osób. Eryl Mai Jones, dziesięcioletnia dziewczynka opowiadała swoim rodzicom, że śniło jej się, że poszła do szkoły, ale zamiast budynku zobaczyła dziwną czarną maź, która pokrywała wszystko dookoła. Mimo że mała Eryl jest przerażona, idzie do szkoły. Na szczęście tego dnia nic się nie stało. Jednak następnego dnia Eryl zginęła pod błotną lawiną. Natomiast niejaka Mary Hennessy niła o klasie przepełnionej dziećmi, które chciały wydostać się z jakiś drewnianych barier, znajdujących w tylnej części pomieszczenia, jednak dzieciom nie udaje się wydostać.
Sen Mary miał jeszcze drugą część- W kolejnym śnie widziałam setki ludzi biegnących w jednym kierunku. Wyrazy ich twarzy były przerażające. Niektórzy płakali, inni trzymali chusteczki przy twarzach. Rano kobieta opowiedział swój sen rodzinie, jednak ponieważ był on dość mało szczegółowy, wszyscy uznali go jedynie za zwyczajny koszmar. Jednakże tego samego dnia miała miejsce ogromna tragedia.

4. REEVA STEENKAMP
Reeva była dziewczyną niepełnosprawnego sportowca, Oscara Pistoriusa. 14 lutego 2013 roku Oscar kilkakrotnie postrzelił Reevę powodując jej zgon. Jak później się tłumaczył, sądził, że to włamywacz. Już po śmierci Reevy, jej rodzice opublikowali rysunek, który modelka narysowała w wieku 14 lat. Narysowała samą siebie jako anioła kierującego się do nieba. Z przerażonym wyrazem twarzy i dłońmi zasłaniającymi usta. W oddali na rysunku znalazł się mężczyzna z pistoletem w dłoni. Czyżby Reeva przeczuwała, jak umrze?

5. ZAMACH NA JANA PAWŁA II
Barbara Garwell, zwykła gospodyni domowa z Wielkiej Brytanii 10 maja 1981 miała silne przeczucie,którym podzieliła się ze swoimi bliski. Czuła, że ktoś będzie chciał pozbawić życia polskiego papieża. Uczucie było tak silne, ze przez cały dzień kobieta byłą pobudliwa i nie mogła się na niczym skupić. Wciąż powtarzała, że coś niezwykle złego stanie się papieżowi. I tak faktycznie się stało. Jak wiemy 13 maja 1981 roku miał miejsce zamach na Jana Pawła II.

6. ABRAHAM LINCOLN
10 dni przed swoją śmiercią, prezydent USA miał koszmar. Śniło mu się, że Biały Dom był wypełniony ludźmi. Podążając za tym gwarem, udał się Sali Wschodniej, gdzie na podeście leżało martwe ciało ubrane w żałobny strój. Przerażony Lincoln zapytał kim jest ta martwa osoba? kto nie żyje? Strażnik odpowiedział: prezydent, który został zamordowany przez zamachowca. Lincoln podzielił się swoim snem z ludźmi ze swojego otoczenia, jednak na nikim nie zrobiło to wrażenia. Aż do 15 kwietnia 1865 roku, kiedy Abraham Lincoln został postrzelony w teatrze.

7. ZAMACH W SARAJEWIE
Bliski przyjaciel arcyksięcia Ferdynanda w nocy z 27 na 28 czerwca 1914 roku miał sen. Śniło mu się, że dostał telegram od arcyksięcia, który informuje go, że właśnie został zamordowany na ulicach Sarajewa i zapraszał go na swój pogrzeb. Przyjaciel obudził się gwałtownie i o wszystkim opowiedział swojej żonie. Następnego dnia dowiedział się, że jego przyjaciel wraz z żoną zostali zamordowani w Sarajewie.
11.09.2001

11.09.2001

Szczerze mówiąc nie chciałam tutaj poruszać tego tematu. Jest on kontrowersyjny i żadna ze stron, która bierze udział w dyskusji o zamachu na WTC, nie jest w stanie przyjąć argumentów strony drugiej, święcie przekonana o swojej racji.
W każdym bądź razie 11 września 2001 roku miałam 12 lat. Pamiętam, że ten dzień był ciepły i słoneczny i że wiał wiatr. Doskonale pamiętam moment, kiedy odrabiałam lekce w swoim pokoju, a mama krzyknęła, że jakieś wieże palą się w Nowym Jorku. Machnęłam na to ręką, choć już wtedy żywo interesowałam się polityką. Dopiero, kiedy weszłam do dużego pokoju i zobaczyłam ekran telewizora, poczułam strach. Pamiętam również, że mój tata naprawiał samochód w garażu, a mama posłała mnie, bym powiedziała, że jest już obiad. Powiedziałam mu również, że coś strasznego stało się w USA, że wszystkie media o tym mówią i że cały Manchattan spowity jest kupą gruzu bo jakieś wieże się zawaliły. Nie uwierzył dopóki nie włączył radia w samochodzie. Do dziś pamiętam niepokój rysujący się na jego twarzy.
11 września 2001 świat się zatrzymał. I to dosłownie. Wszyscy mówili o tym, co stało się w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Właśnie wtedy, po godzinie 8 czasu amerykańskiego zaczął się dramat. Dwa samoloty uderzyły w bliźniacze wieże World Trade Center, jeden uderzył w Pentagon, ostatni rozbił się w Pensylwanii, miał uderzyć albo w Biały Dom albo w Kapitol. W zamachach zginęło 2793 osób. Ponad 6 tysięcy zostało rannych.
Już w wa tygodnie po zamachach pojawiły się pierwsze teorie spiskowe. I to właśnie nimi chce się dziś zająć.
1. Al-kaida i Osama bin Laden
Jedną z największych teorii jest sprawa udziału Al-kaidy w zamachach. Otóż bardzo szybko stwierdzono, że media amerykańskie i rząd USA bezpodstawnie oskarżyły bin Ladena o zamach. BEZPODSTAWNIE?! Już w 1998 roku Mosad, czyli izraelska agencja wywiadowcza przekazał Amerykanom informacje, że Al-kaida szykuje się do wielkiego ataku na USA. Nawet Palestyńczycy przekazywali te informacje Amerykanom. Osama bin Laden wielokrotnie groził Amerykanom. Więc ktoś grozi, że wykąpie się w krwi Twojego kraju, oczywistym jest, że to jego podejrzewasz o fakt, iż jest organizatorem największego zamachu terrorystycznego w dziejach. To że Al-kaida się przyznała przecież nie ma nic do rzeczy. To, że terroryści odpowiedzialni za zamachy figurowali na listach terrorystów Al-kaidy również nie daje żadnego potwierdzenia, iż do bin Laden stoi za zamachem na WTC.
2. Rząd amerykański organizatorem zamachów
W życiu nie słyszałam głupszej teorii niż ta. Ci, którzy tak o niej pokrzykują nie mają na nią żadnych dowodów. Mówią tylko o tym, że po zamachu ruszyła gospodarka zbrojeniowa amerykańska. To ma być powód? By ruszyć amerykańską gospodarką?
Co innego, że rząd USA z całą pewnością wiedział o planach Al-kaidy, ale nie zrobił nic, by w jakikolwiek sposób ich powstrzymać.
3. Żadne samoloty nie uderzyły w WTC i Pentagon
Kolejna teoria z cyklu: mam racje, a wszystkie argumenty, które padają ze strony przeciwników tej teorii to kłamstwa i manipulacje. Dla tych, którzy w to wierzą polecam film dokumentalny: Ostatnie telefony z WTC. Jest dostępny na youtube. Pewnie ci wszyscy ludzie, którzy dzwonili z pokładów samolotu to podstawieni aktorzy. A co z ludźmi, którzy widzieli, jak w wieże WTC uderzają samoloty, podobnie, jak w Pentagon? Fakt, świadkowie coś widzieli, ale w tak w sumie to sami nie wiedzą co i w ogóle to się mylą. Kłamią, podstawił ich rząd amerykański. Urocze, prawda?
4. Wierze WTC zawaliły się przez kontrolowany wybuch
Za każdym razem, kiedy słyszę tę teorie chce mi się płakać. Ludzie tak przekonani o jej prawdziwości, w ogóle nie przyjmują argumentów drugiej strony. Ich koronnym argumentem jest fakt, iż architekci WTC przewidzieli, iż gdy w wieże uderzy samolot Boeing 707 to WTC się nie zawali, a przecież Boeing 707 jest bardzo podobny do Boeing 767. Ale wiecie co? Boeing 767 był o wiele cięższy od 707. I przede wszystkim większy. Kolejny argument to ten że kiedy samoloty rozbijają się o góry na przykład, to zawsze są jakieś ślady. Racja. Ale dwa samoloty Boeing 767 uderzyły w dwa wysokie budynki powodując pożar. Potem wieże się zawaliły, a wszelkie szczątki samolotów rozpadły się na miliony kawałeczków. Najważniejsze to fakt, iż bomby były podłożone w dolnej części wierz. Gdyby tak było wierze zapadały by się od dołu. Tymczasem na filmach wyraźnie widać, jak górne częsci wierz zawalają się pod WŁASNYM ciężarem. Dlaczego tak się stało? Dlatego, że WTC nie miało tradycyjnego szkieletu, tylko POJEDYNCZY RDZEŃ PRZECHODZĄCY PRZEZ ŚRODEK BUDYNKÓW. Gdy rdzeń, który podtrzymywał konstrukcje WTC został uszkodzony, wieże zawaliły się pod własnym ciężarem, którego nic już nie podtrzymywało. Poza tym ktoś słyszał odliczanie. Tylko za bardzo nie wiadomo kto. Ale KTOŚ słyszał, a to najważniejsze.
Po raz kolejny powiem, że nie chciałam pisać tego posta. Jest to temat nerwowy, każda ze stron dyskusji obstaje przy swoim i nie bierze pod uwagę stron drugiej strony, a to do niczego nie prowadzi. Polecam Wam kilka filmów dokumentalnych: wspomniane już "Ostatnie telefony z WTC", które wzbudzają naprawdę ogromne emocje, "11 września: Opowieść strażaka", "102 minuty, które zmieniły Amerykę" oraz "Giuliani: Nowy Jork w czasie zamachu." Wszystkie są łatwo dostępne w internecie.
Copyright © 2014 Zagadki historii , Blogger