Roswell
Incydent w Roswell stał się początkiem ery UFO na całym świecie. Zatajanie faktów, mataczenie, ukrywanie dowodów stało się początkiem tajemnicy, która trwa po dziś dzień. Czy w Roswell naprawdę rozbił się statek pozaziemski?
8 lipca 1947 roku pułkownik William Blanchard, komandor grupy 509. poinformował media, że na jednej z farm niedaleko Roswell odnaleziono wrak latającego dysku. Właścicielem farmy był William Brazel, który po odnalezieniu szczątków poinformował o tym miejscowego szeryfa, George'a Wilcoxa.
Właśnie wtedy rozpoczęło się prawdziwe pandemonium. Jeszcze tego samego dnia pojawiły się informacje, że oświadczenie Blancharda było nieprawdziwe. Z samym Blanchardem nie można się było skontaktować. Wojsko twierdziło, że w Roswell rozbił się balon meteorologiczny. I na tym temat się skończył. Nie udzielano więcej informacji. Nad Roswell zapanowała zmowa milczenia.
Świadkowie, jednak nie zapomnieli o tym, co widzieli. A było ich całkiem sporo, w tym wielu szanowanych członków społeczności w Roswell. Na podstawie ich zeznań odtworzono wydarzenia z 1947 roku. Najważniejszą rolę odegrali dwaj mężczyźni, szeryf George Wilcox oraz major Jesse Marcel.
Przyjrzyjmy się, więc tej fascynującej historii.
2 lipca 1947 roku około 22 Dan Wilmot, sprzedawca artykułów żelaznych w Roswell, wraz z żoną był świadkiem czegoś niezwykłego. Obydwoje zobaczyli na niebie duży, jarzący się przedmiot, który z bardzo dużą predkością przeleciał w kierunku północno-zachodnim. Po niecałej minucie obserwacji obiekt zniknał.
Niewięcej w tym samym czasie William Brazel w miejscowości Corona, usłyszał potężny huk. Następnego dnia pan Brazel odkrył, że coś rozbiło się na jego farmie.
6 lipca Brazel pojawia się u szeryfa Roswell Wilcoxa, któremu pokazuje fragmenty "czegoś". co rozbiło się na jego farmie. Szeryf o dziwnym znalezisku informuje wojsko. Jeszcze tego samego dnia w Roswell pojawia się major Jesse Marcel.
Marcel odkrywa, że metal z szczątków na farmie ma dość osobliwą ceche. Jest odporny na wszelkie zagniecenia. Na polu znajduję się ponoć ciała członków załogi statku. Miał je widzieć również szeryf Wilcox.
7 lipca ostatnie szczątki rozbitego statku zostają zabrane z Roswell.
8 lipca zostaje zwołana konferencja prasowa, na której wojsko informuje, że w Roswell rozbił balon meteorologiczny. Przedstawicielom prasy pokazuje się nawet szczątki owego balonu. Nie są to, jednak te szczątki, które odnaleziono na farmie Brazela. Ktoś usilnie stara sie zataić prawdę.
Wiemy, że większość szczątków wraz z rzekomymi ciałami obcych zostało przetransportowanych do bazy Bazy Wright-Patterson.
To co w tamtych dniach działo się w Roswell dobrze zapamiętała córki szeryfa, Phyllis i Elizabeth.
Phyllis po latach wspominała, że jej ojciec nigdy nie wierzył w oficjalną wersję. Jej siostra Elizabeth opowiadała, że żona Wilcoxa przez całe lata nie mówiła o tamtym lecie w 1947 roku. Zarówno ona, jaki i jej mąż za wszelką cene unikali tematu. Nie wolno było im o tym mówić.
Wnuczka szeryfa, Barbara opowiadała, że babcia w sprawie Roswell bardzo się przed nią otworzyła. Barbara opowiadała, że jej dziadkom grożono w tej sprawie. Sam szeryf Wilcox bardzo się zmienił tamtego lata i nigdy nie byl już takim samym człowiekiem.
Syn majora Marcela również zachował pewne wspomnienia. Jesse Marcel Junior twierdził, że jego ojciec przywiózł tamtego lata do domu dziwny metal, który po zgięciu od razu się prostował i wyglądal tak, jakby nigdy nie został zgięty.Jednak majorowi Marcelowi również grożono. I on sam o tym, co się wtedy działo opowiedział synowi, na krótko przed śmiercią.
Nie zapominajmy, jednak o rzekomych ciałach obcych. Są świadkowie, którzy potwierdzają, że je widzieli.
Melvin E.Brown, który w 1947 był sierżantem widział ciała obcych. Fakt ten wyjawił dopiero na łożu śmierci. Twierdził, że obcy byli niewielkiego wzrostu, mieli duże głowy, a ubrani byli w kombinezony, a ich skóra miała pomarańczowe zabarwienie.
Również Walter Haut, który wówczas był pułkownikiem na łóżu śmierci wyjawił swoją wiedzę.Testamtent Hauta został upubliczniony w rok po jego śmierci.Opisane jest w nim, że znaleziono UFO oraz kosmitów, a historia z balonem miała być tylko przykrywką. Haut wyjawił również informacje, że owego lipcowego dnia 1947 roku przeszukiwano nie tylko farmę Brazela, ale i inne miejsca. Jednak publiczna uwaga skupiła się na głównym znalezisku, które znajdowało się właśnie na farmie Brazela.
Należy również pamiętać o samym Brazelu, który w chwili znalezienia szczątków nie był sam. Miał być z nim jego syn Vernon, który wówczas miał 8 lat. Vernon całe swoje życie uciekał przed opowiedzeniem historii z tamtego okresu. Na podstawie zeznań Loretty Proctor (sąsiadki Maca Brazela), której syn przyjaźnił się z Vernonem, wiemy że syn Brazela popełnił samobójstwo w wieku 20 lat. Cokolwiek widział w 1947 roku zmieniło go nieodwracalnie.
Ja sama uważam, że cokolwiek rozbiło się w Roswell na pewno nie było balonem meteorologcznym. Jeśli macie swoje zadanie zapraszam do dyskusj
Właśnie wtedy rozpoczęło się prawdziwe pandemonium. Jeszcze tego samego dnia pojawiły się informacje, że oświadczenie Blancharda było nieprawdziwe. Z samym Blanchardem nie można się było skontaktować. Wojsko twierdziło, że w Roswell rozbił się balon meteorologiczny. I na tym temat się skończył. Nie udzielano więcej informacji. Nad Roswell zapanowała zmowa milczenia.
Świadkowie, jednak nie zapomnieli o tym, co widzieli. A było ich całkiem sporo, w tym wielu szanowanych członków społeczności w Roswell. Na podstawie ich zeznań odtworzono wydarzenia z 1947 roku. Najważniejszą rolę odegrali dwaj mężczyźni, szeryf George Wilcox oraz major Jesse Marcel.
Przyjrzyjmy się, więc tej fascynującej historii.
2 lipca 1947 roku około 22 Dan Wilmot, sprzedawca artykułów żelaznych w Roswell, wraz z żoną był świadkiem czegoś niezwykłego. Obydwoje zobaczyli na niebie duży, jarzący się przedmiot, który z bardzo dużą predkością przeleciał w kierunku północno-zachodnim. Po niecałej minucie obserwacji obiekt zniknał.
Niewięcej w tym samym czasie William Brazel w miejscowości Corona, usłyszał potężny huk. Następnego dnia pan Brazel odkrył, że coś rozbiło się na jego farmie.
6 lipca Brazel pojawia się u szeryfa Roswell Wilcoxa, któremu pokazuje fragmenty "czegoś". co rozbiło się na jego farmie. Szeryf o dziwnym znalezisku informuje wojsko. Jeszcze tego samego dnia w Roswell pojawia się major Jesse Marcel.
Marcel odkrywa, że metal z szczątków na farmie ma dość osobliwą ceche. Jest odporny na wszelkie zagniecenia. Na polu znajduję się ponoć ciała członków załogi statku. Miał je widzieć również szeryf Wilcox.
7 lipca ostatnie szczątki rozbitego statku zostają zabrane z Roswell.
8 lipca zostaje zwołana konferencja prasowa, na której wojsko informuje, że w Roswell rozbił balon meteorologiczny. Przedstawicielom prasy pokazuje się nawet szczątki owego balonu. Nie są to, jednak te szczątki, które odnaleziono na farmie Brazela. Ktoś usilnie stara sie zataić prawdę.
Wiemy, że większość szczątków wraz z rzekomymi ciałami obcych zostało przetransportowanych do bazy Bazy Wright-Patterson.
To co w tamtych dniach działo się w Roswell dobrze zapamiętała córki szeryfa, Phyllis i Elizabeth.
Phyllis po latach wspominała, że jej ojciec nigdy nie wierzył w oficjalną wersję. Jej siostra Elizabeth opowiadała, że żona Wilcoxa przez całe lata nie mówiła o tamtym lecie w 1947 roku. Zarówno ona, jaki i jej mąż za wszelką cene unikali tematu. Nie wolno było im o tym mówić.
Wnuczka szeryfa, Barbara opowiadała, że babcia w sprawie Roswell bardzo się przed nią otworzyła. Barbara opowiadała, że jej dziadkom grożono w tej sprawie. Sam szeryf Wilcox bardzo się zmienił tamtego lata i nigdy nie byl już takim samym człowiekiem.
Syn majora Marcela również zachował pewne wspomnienia. Jesse Marcel Junior twierdził, że jego ojciec przywiózł tamtego lata do domu dziwny metal, który po zgięciu od razu się prostował i wyglądal tak, jakby nigdy nie został zgięty.Jednak majorowi Marcelowi również grożono. I on sam o tym, co się wtedy działo opowiedział synowi, na krótko przed śmiercią.
Nie zapominajmy, jednak o rzekomych ciałach obcych. Są świadkowie, którzy potwierdzają, że je widzieli.
Melvin E.Brown, który w 1947 był sierżantem widział ciała obcych. Fakt ten wyjawił dopiero na łożu śmierci. Twierdził, że obcy byli niewielkiego wzrostu, mieli duże głowy, a ubrani byli w kombinezony, a ich skóra miała pomarańczowe zabarwienie.
Również Walter Haut, który wówczas był pułkownikiem na łóżu śmierci wyjawił swoją wiedzę.Testamtent Hauta został upubliczniony w rok po jego śmierci.Opisane jest w nim, że znaleziono UFO oraz kosmitów, a historia z balonem miała być tylko przykrywką. Haut wyjawił również informacje, że owego lipcowego dnia 1947 roku przeszukiwano nie tylko farmę Brazela, ale i inne miejsca. Jednak publiczna uwaga skupiła się na głównym znalezisku, które znajdowało się właśnie na farmie Brazela.
Należy również pamiętać o samym Brazelu, który w chwili znalezienia szczątków nie był sam. Miał być z nim jego syn Vernon, który wówczas miał 8 lat. Vernon całe swoje życie uciekał przed opowiedzeniem historii z tamtego okresu. Na podstawie zeznań Loretty Proctor (sąsiadki Maca Brazela), której syn przyjaźnił się z Vernonem, wiemy że syn Brazela popełnił samobójstwo w wieku 20 lat. Cokolwiek widział w 1947 roku zmieniło go nieodwracalnie.
Ja sama uważam, że cokolwiek rozbiło się w Roswell na pewno nie było balonem meteorologcznym. Jeśli macie swoje zadanie zapraszam do dyskusj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz