Śmierć Marylin Monroe
Jej twarz znają chyba wszyscy. Na pewno większość z nas słyszało jej słynne "Happy Birthday" śpiewna prezydentowi Kennedy, który byl zresztą jej kochankiem. Od jej śmierci minęło już ponad pół wieku, ale to wciąż budzi kontrowersje. Czy rzeczywiście było to samobójstwo? A może ktoś pomógł Marylin zejść z tego świata?
Marylin Monroe w rzeczywistości nazywała się Norma Jean Baker i przyszła na świat 1 czerwca 1926 roku w Los Angeles. Zagrała w takich filmach, jak "Słomiany wdowiec", "Jak poślubić milionera", "Mężczyźni wolą blondynki" czy "Pół żartem, pół serio". W tamtych czasach była uważana za symbol seksu, kobiecy ideał piękna, który zwrócił uwagę samego prezydenta Johna Kennedy. Połączył ich romans. Dla prezydenta Marylin była kolejną zabawką. Nie zamierzał rozwodzić się z Jackie. W końcu byli idealną, pierwszą parą Ameryki. Jednak Marylin myślała o tym inaczej. Widziała w Johnie przyszłego męża. Na pomoc rzucił się Robert, brak Johna i prokurator generalny. Tę dwójkę również połączył romans. Ponoć Robert zakochał się w Marylin, a sama aktorka zaczęła rozważać pomysł konferencji prasowej, na której miała ujawnić swoje związki z braćmi Kennedy. I własnie wtedy przyszedł... koniec.
Jest 5 sierpnia 1962 roku. Gospodyni Marylin, Murray o godzinie 3 w nocy zauważa, że w sypialni aktorki nadal pali się światło, a sama Marylin nie odpowiada. Wzywa więc osobistego psychiatrę Monroe dr Greensona, który odkrywa, że Marylin nie żyje. Pogotowie potwierdza zgon aktorki.
Świat oszalał. Ulubiony symbol Ameryki nie żyje. Media bardzo szybko ogłosiły, że było to samobójstwo. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci aktorki było przedawkowanie leków nasennych barbituranów. Natychmiast zaczęły mnożyć się teorie spiskowe dotyczące jej śmierci. Część biografów twierdzi, że Monroe w chwili śmierci była w ciąży z którymś z braci kennedy.
Jedna z teorii głosi, że Marylin została zamordowana na zlecenie Joe Kennedy, ojca prezydenta. Według seniora rodu Marylin zagrażała dynastii i pozycji jego synów. Stała się zbyt natrętna.
Anthony Summer, autor książki Bogini uważa, że Robert Kennedy był w noc śmierci aktorki w jej domu. Ponoć kiedy Robert przybył do domu aktorka jeszcze żyła, ale zmarła w karetce pogotowia, w trakcie podróży do szpitala. To wydaje się być mało prawdopodobne. Mimo pozycji Roberta, trudno byłoby ukryć, że Marylin nie zmarła w domu, jak się uważa, tylko w karetce pogotowia.
Warto widzieć, że dom Marylin był na podsłuchu, który założyło FBI na zlecenie ówczesnego jej szefa J Edgara Hoovera, I ten podsłuch działał w chwili śmierci aktorki. Jeśli tak to te nagrania odpowiedziałby na wiele pytań. Summers twierdzi, że rozmawiał z osobą, która słyszała nagrania. Persona owa twierdzi, że słychać kłótnie Marlin i Roberta, a także odgłosy walki. W każdym bądź razie, gdy Robert opuszczał do Marlin, ta już nie żyła. Czy tak mogło być w rzeczywistości? Czy Robert Kennedy mógł być w domu aktorki w chwili jej śmierci? Ponoć znalazł się świadek, a konkretniej policjant, który zatrzymał samochód do kontroli kilka chwil po śmierci Marylin. Rozpoznał w pasażerze samego Roberta. Sam Peter Lawford, szwagier Roberta, który miał być z nim w domu Marylin, twierdzi, ze Monroe wzięła wielką ostatnią lewatywę. Badaczy od lat niepokoi brak leków w żołądku Marlin. Teoria lewatywy może, więc mieć logiczne wyjaśnienie. Ale w takich wypadku to nie byłoby samobójstwo, ale morderstwo. Niektórzy wskazują na to, że to dr Greenson miał zabić Marylin. Miał wstrzyknąć truciznę prosto w serce aktorki. Ponoć i z nim Marlin miała romans.
Śmierć Marylin wciąż pozostaje zagadką i zapewne pozostanie nią już na zawsze. Może to mafia ją zabiła? A może FBI? A może faktycznie było to tylko samobójstwo...
Marylin Monroe w rzeczywistości nazywała się Norma Jean Baker i przyszła na świat 1 czerwca 1926 roku w Los Angeles. Zagrała w takich filmach, jak "Słomiany wdowiec", "Jak poślubić milionera", "Mężczyźni wolą blondynki" czy "Pół żartem, pół serio". W tamtych czasach była uważana za symbol seksu, kobiecy ideał piękna, który zwrócił uwagę samego prezydenta Johna Kennedy. Połączył ich romans. Dla prezydenta Marylin była kolejną zabawką. Nie zamierzał rozwodzić się z Jackie. W końcu byli idealną, pierwszą parą Ameryki. Jednak Marylin myślała o tym inaczej. Widziała w Johnie przyszłego męża. Na pomoc rzucił się Robert, brak Johna i prokurator generalny. Tę dwójkę również połączył romans. Ponoć Robert zakochał się w Marylin, a sama aktorka zaczęła rozważać pomysł konferencji prasowej, na której miała ujawnić swoje związki z braćmi Kennedy. I własnie wtedy przyszedł... koniec.
Jest 5 sierpnia 1962 roku. Gospodyni Marylin, Murray o godzinie 3 w nocy zauważa, że w sypialni aktorki nadal pali się światło, a sama Marylin nie odpowiada. Wzywa więc osobistego psychiatrę Monroe dr Greensona, który odkrywa, że Marylin nie żyje. Pogotowie potwierdza zgon aktorki.
Świat oszalał. Ulubiony symbol Ameryki nie żyje. Media bardzo szybko ogłosiły, że było to samobójstwo. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci aktorki było przedawkowanie leków nasennych barbituranów. Natychmiast zaczęły mnożyć się teorie spiskowe dotyczące jej śmierci. Część biografów twierdzi, że Monroe w chwili śmierci była w ciąży z którymś z braci kennedy.
Jedna z teorii głosi, że Marylin została zamordowana na zlecenie Joe Kennedy, ojca prezydenta. Według seniora rodu Marylin zagrażała dynastii i pozycji jego synów. Stała się zbyt natrętna.
Anthony Summer, autor książki Bogini uważa, że Robert Kennedy był w noc śmierci aktorki w jej domu. Ponoć kiedy Robert przybył do domu aktorka jeszcze żyła, ale zmarła w karetce pogotowia, w trakcie podróży do szpitala. To wydaje się być mało prawdopodobne. Mimo pozycji Roberta, trudno byłoby ukryć, że Marylin nie zmarła w domu, jak się uważa, tylko w karetce pogotowia.
Warto widzieć, że dom Marylin był na podsłuchu, który założyło FBI na zlecenie ówczesnego jej szefa J Edgara Hoovera, I ten podsłuch działał w chwili śmierci aktorki. Jeśli tak to te nagrania odpowiedziałby na wiele pytań. Summers twierdzi, że rozmawiał z osobą, która słyszała nagrania. Persona owa twierdzi, że słychać kłótnie Marlin i Roberta, a także odgłosy walki. W każdym bądź razie, gdy Robert opuszczał do Marlin, ta już nie żyła. Czy tak mogło być w rzeczywistości? Czy Robert Kennedy mógł być w domu aktorki w chwili jej śmierci? Ponoć znalazł się świadek, a konkretniej policjant, który zatrzymał samochód do kontroli kilka chwil po śmierci Marylin. Rozpoznał w pasażerze samego Roberta. Sam Peter Lawford, szwagier Roberta, który miał być z nim w domu Marylin, twierdzi, ze Monroe wzięła wielką ostatnią lewatywę. Badaczy od lat niepokoi brak leków w żołądku Marlin. Teoria lewatywy może, więc mieć logiczne wyjaśnienie. Ale w takich wypadku to nie byłoby samobójstwo, ale morderstwo. Niektórzy wskazują na to, że to dr Greenson miał zabić Marylin. Miał wstrzyknąć truciznę prosto w serce aktorki. Ponoć i z nim Marlin miała romans.
Śmierć Marylin wciąż pozostaje zagadką i zapewne pozostanie nią już na zawsze. Może to mafia ją zabiła? A może FBI? A może faktycznie było to tylko samobójstwo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz